Boczna uliczka na Starym Mieście wiedzie do sklepu, gdzie szyld nad wejściem głosi napisem pozawijanym, że jest to Sklep z Osobliwościami. Bo z osobliwym sklep to towarem, gdzie zamiast nowych przedmiotów, stare. Stary sprzedawca w surducie starym, stare na nosie ma okulary.
DZYŃ, DZYŃ,
brzdęknął dzwoneczek nad drzwiami. Ktoś wszedł do sklepu ze starociami, żeby coś kupić, rozumieć ma się, albo po prostu przenieść się w czasie.
Dawno temu - zwykł mawiać pan sprzedawca - na długo zanim pojawiły się telefony komórkowe i telewizja, ludzie wierzyli we wróżki. Wierzyli, że mieszkają one na ziemi razem z olbrzymami, elfami i smokami. W świecie wróżek, rzeczy się po prostu wydarzają. A jeśli nie chcą się wydarzyć, to wróżki je zmyślają. Oczywiście pewnych rzeczy, jak słońce, czy księżyc nie da się zmienić, ale cała reszta...
Tego dnia pan sprzedawca reperował stary zegar. Na stoliku pod żółtą lampką leżały śrubki, sprężynki i inne drobiazgi.
Kiedyś, choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, ludzie nie nosili przy sobie zegarków- zaczął opowiadał przy pracy - w ogóle nie interesowały ich godziny i minuty. Patrzyli sobie na słońce, które wędrowało po niebie. Widzieli, że na wschodzie pojawia się rano, a po południu oddala na zachodzie i to im wystarczało.