Słowa kluczowe: ojciec, macocha, dziecko, las, wiedźma
Czytając w przeszłości bajkę o nieporadnym ojcu i złej macosze, którzy wyganiają podstępem swoje dzieci do lasu, żeby zaoszczędzić na chlebie, uważałam ich zachowanie za niewytłumaczalne i niewyobrażalne. Czego właściwie taka bajka miała by nas uczyć? Rzeczywiście, jeśli odczytujemy ją dosłownie, to pytanie pozostaje bez odpowiedzi.
Jeśli jednak spojrzymy na wszystkie postaci jak na jedną całość, czyli poszczególne elementy naszej złożonej psychiki, perspektywa całkowicie się zmienia. Naszym oczom ukazuje się zupełnie nowa opowieść, która nie ma nic wspólnego z samolubnymi rodzicami ani złymi czarownicami, które należy spalić w piecu.
W tej bajce nasza psychika cierpi głód i niedostatek. Może nim być twórcza blokada, zniechęcenie lub jakaś sytuacja, w której z różnych powodów tkwimy, chociaż wcale tego nie chcemy. „Dobry” OJCIEC właśnie do tego nas zachęca, przekonując, że jakoś to będzie, ułoży się, pogrodzimy. Można posłuchać ojca i utrzymywać ten stan rzeczy, żywiąc się suchym chlebem, ale istnieje wówczas ryzyko, że i suchego chleba w końcu zabraknie. Można też, jak radzi „zła” MACOCHA, zrobić coś radykalnego. Bardziej niż zła, okazuje się ona tutaj mądra. Wie, że z tym zadaniem może zmierzyć się jedynie DZIECKO, a raczej dziecięcy wymiar naszej duszy, nieskrępowany konwenansami, niewinny, beztroski, ufny i wystarczająco odważny. Właśnie ta część nas gotowa jest wyruszyć do LASU.
Wyjść do lasu oznacza wyjść ze strefy komfortu, przestać powtarzać sobie, że wszystko się jakoś samo ułoży. A gdy już jesteśmy w lesie? Cóż, trzeba ponieść konsekwencje i iść do przodu. Niektórzy wolą nie palić za sobą mostów, znacząc sobie ślad kamykami, żeby ewentualnie po nich wrócić do starego życia. I czasem wracają. Ale wtedy muszą do lasu wybierać się ponownie, tym razem bez żadnych kamieni po kieszeniach. To chociaż okruszki chleba może, – myślą sobie - tak na wszelki wypadek… Tutaj z pomocą przychodzą ptaki, które wydziobując okruszki dają nam do zrozumienia, że w pewnych sytuacjach nie ma mowy o kompromisach i trzeba iść na całość. No więc jesteśmy w lesie, nie ma powrotu.
LAS to bardzo ciekawe miejsce. Chociaż może wydawać się równoznaczny z całkowitym zagubieniem i pewną śmiercią, to każda bajka pokazuje, że jest on w istocie miejscem, w którym dzieją się cuda, odbywają przełomy, odkrywają nowe ścieżki, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcie tkwiąc w naszej lepiance. W LESIE zawsze coś odnajdujemy, coś zupełnie niespodziewanego, nowego, ekscytującego.
No bo czyż lukrowana chatka z piernika w środku lasu nie jest cudem?
Z mieszkanki tej chatki powszechnie uczyniono niestety odrażającą zjadaczkę małych dzieci, jednak ja mam na jej temat inne zdanie. Owszem, może nie dysponuje urodą ani gładkimi manierami, ale to dlatego, że jej zadaniem nie jest pocieszanie, ugłaskiwanie i przekonywanie, że teraz to już wszystko będzie łatwo, gładko i przyjemnie. Wręcz przeciwnie, jej zadaniem jest poddać nas próbie, przetestować i zahartować. Dziecko (w nas), chociaż urocze, jeśli nie-doświadczone, pozostanie naiwne i słabe. Czas próby pozwala nam przekonać się, z czego naprawdę jesteśmy ulepieni i jaka drzemie w nas siła. W chatce „złej” WIEDŹMY odnajdujemy skarb, czyli to, co naszej duszy potrzebne, żeby zamiast „jakoś tam prząść", rozwinąć skrzydła i polecieć.
Nawet nie zauważamy, że wracamy przez ten sam las, który przedtem wydawał się ciemny, głuchy i straszny, idąc bez mrugnięcia i z podniesioną głową. Co więcej, nie potrzebne nam nawet żadne kamyki ani okruszki, żeby znaleźć drogę do domu. Do siebie.
Co do samej WIEDŹMY, jestem pewna, że jej żywot nie kończy się w żadnym piecu, a nawet jeśli braciom Grimm udało się ją tam wepchnąć, zapewne wymyśliła jakąś sztuczkę, żeby się z niego wydostać. Być może odleciała moździeżem na rekonesans. Chociaż bardziej prawdopodobne jest, że przeniosła się ze swoją chatką do innego lasu, Tam, gdzie była właśnie potrzebna.
Zawsze mnie ta bajka fascynowała. Bo jak to tak, zjadać dzieci, no bez przesady;) pamiętam interpretację z czasów studiów, gdzie czytałam, że Baba Jaga i macocha to dwie strony tej samej matki, a dzieci wpychając Jagę do pieca symbolicznie rozprawiają się ze swoją złością na własną mamę.