top of page
Posłuchajcie baśni o pewnej dziewczynce, córce japońskiego hafciarza...
Mitsuko, bo tak miała na imię dziewczynka, podlewała właśnie kwiaty w swoim małym ogrodzie, kiedy usłyszała krzyki dobiegające z pobliskiej uliczki.
Okazało się, że trzech urwisów złapało motyla. Pstrykali palcami w jego skrzydełka i obsypywali z nich złoty pyłek.
- Zostawcie go! - krzyknęła Mitsuko biegnąc w ich kierunku. Dwóch z nich zawstydziło się i uciekło, a trzeci, ten który trzymał motyla, zrobił jeszcze brzydką minę i wrzucił motyla do strumienia.
Dziewczynka bez namysłu zrzuciła sandałki i weszła do wody. Brnęła za motylem, chociaż prąd unosił go coraz dalej, a ostre kamienie raniły jej bose stopy. Wreszcie udało się go wydobyć. Przez chwilę leżał na dłoni dziewczynki nieruchomo, jak nieżywy, ale promienie słońca szybko osuszyły zmoknięte skrzydełka.
- Nie martw się – powiedziała Mitsuko – nie dam cię skrzywdzić. Zabiorę cię do mojego ogródka i położę na najpiękniejszym kwiatku, żebyś mógł się posilić i odpocząć.
Nagle nad jej głową zawirował cały rój motyli, a na dłoni dziewczynki, obok tego uratowanego przysiadł drugi. Był dużo większy i miał piękne szafirowe skrzydła nakrapiane złotymi cętkami. Ku wielkiemu zdumieniu dziewczynki motyl odezwał się do niej ludzkim głosem:
- Mała Mitsuko, uratowałaś życie jednemu z moich młodszych braci. Chciałbym ci się za to odwdzięczyć. Powiedz, czy chciałabyś otrzymać w nagrodę coś pięknego?
Dziewczynka potrząsnęła przecząco głową:
- Dziękuję ci czcigodny motylu, ale mam swój ogródek pełen kwiatów i niczego więcej nie potrzebuję. Będzie mi jednak miło, jeśli ty i twoi bracia zechcielibyście przylatywać tu czasami i odpoczywać na moich kwiatach.
- Stanie się tak, jak powiedziałaś – odparł motyl – będziemy cię codziennie odwiedzać w twoim ogrodzie.
Pewnego razu, gdy mała Mitsuko wróciła ze swojego ogródka jej ojciec, mocno już posunięty w latach, siedział przy oknie nad rozpiętą jedwabną zasłoną, na której zdążył już wyhaftować gałązkę kwitnącej wiśni. Obok niej widniały kontury unoszącego się do lotu motyla.
- Haftowałem kiedyś piękne motyle – wyszeptał smutno – ale nie wiem, czy jeszcze potrafię.
- Och, czcigodny ojcze! - zawołała dziewczynka - Jak to, Ty nie potrafisz? Wszyscy wokoło mówią, że nie ma od ciebie większego mistrza. Twoje hafty zdobią nawet pałac władcy!
- Jest w tym wiele przesady, co mówią ludzie – odpowiedział staruszek - Ja tylko próbuję nieudolnie oddać piękno otaczającej nas natury. Teraz, kiedy wzrok mój z dnia na dzień słabnie, a oczy nie chcą prowadzić ręki, wydaje mi się to prawie niemożliwe. Wkrótce nie będę już mógł nawet rozróżnić barw jedwabiu - ojciec westchnął tak żałośnie, że dziewczynkę aż ścisnęło za serce. Tak bardzo pragnęła pomóc ojcu, ale nie wiedziała jak.
Nazajutrz, kiedy mała Mitsuko pobiegła do miasteczka po sprawunki, usłyszała hałas i wielkie poruszenie.
- Co się tam dzieje? - zapytała pewnej młodej kobiety.
- Nie wiesz? - odpowiedziała kobieta – to urzędnik obwieszcza jakieś rozporządzenie naszego władcy.
Dziewczynka pobiegła szybko w kierunku wrzawy, żeby usłyszeć dokładnie, co obwieszcza urzędnik. Oto, co usłyszała:
- Nasz najszlachetniejszy władca rozkazał, aby za trzy dni przybyli na jego dwór najzdolniejsi artyści, malarze i hafciarze. Ktokolwiek z nich przedstawi najpiękniejszy wachlarz, ten otrzyma tytuł Nadwornego Artysty.
- Najzdolniejsi hafciarze? - ucieszyła się Mitsuko i szybko pobiegła z powrotem do domu. Zastała tam ojca śpiącego przy krosnach w słabym blasku oliwnej lampki i od razu posmutniała. Przecież jej biedny ojciec nie zdoła już wyhaftować tak pięknego wachlarza jak niegdyś. Och, żeby tylko ona sama potrafiła już haftować dość pięknie…
Dziewczynka natychmiast pobiegła do ojca i oznajmiła:- Ojcze, posłuchaj mnie. Jutro o świcie wyruszamy w drogę. Włożysz swoje najlepsze kimono i staniemy przed samym władcą i jego dworem – po czym opowiedziała ojcu o rozporządzeniu zasłyszanym na mieście.- Przecież nie wyhaftowałem ostatnio żadnego wachlarza – zaniepokoił się ojciec – wszystkie wachlarze, jakie kiedykolwiek wyhaftowałem, znajdują się u bogaczy, którzy je u mnie zamówili. O, biada nam! Ściągniemy na siebie gniew władcy! Nie możemy tam pójść Mitsuko.- Zaufaj mi, ojcze – odpowiedziała na to dziewczynka.Na drugi dzień skoro świt Mitsuko założyła swoje najładniejsze kimono i wyszła z domu, prowadząc swojego odświętnie ubranego ojca. W ręku trzymała zwykły wachlarz z gładkiego jedwabiu.
W pałacu było już mnóstwo ludzi. Malarze i hafciarze przybywali ze wszystkich stron państwa, a urzędnik na długim zwoju papieru małym pędzelkiem zapisywał nazwiska przybywających. Wkrótce uderzenia gongów oznajmiły przybycie władcy i rozpoczęto wybory najpiękniejszego wachlarza.
Pan minister odczytywał z długiego zwoju pergaminu nazwiska zgłoszonych artystów. Raz po raz dał się słyszeć szelest rozwijanego wachlarza i okrzyki zachwytu. Były tam wachlarze haftowane w kwiaty, na innych widniały malowane zwierzęta lub ptaki. Były wachlarze rzeźbione z kości słoniowej i wachlarze zdobione drogocennymi kamieniami. Mitsuko, widząc te wszystkie wspaniałości, poczuła lęk i zapragnęła zniknąć z królewskiego dworu i znaleźć się z powrotem w swoim ogródku. Nagle usłyszała nazwisko swojego ojca odczytane z pergaminowego zwoju.
Dziewczynka poprowadziła go przez tłum dworzan i samurajów przed sam tron władcy i rozwinęła trzymany w dłoni wachlarz.
- Nic na nim nie ma! - zaczęli szeptać ze zdumieniem ci, którzy stali w pobliżu. Inni zaczęli wspinać się na palce, żeby zobaczyć wachlarz, na którym nic nie było.
Wówczas przez otwarte okno pałacu wpłynęła mieniąca się chmura kolorowych motyli. Na skinienie ręki małej Mitsuko motyle przysiadły na jej wachlarzu, tworząc wzór tak piękny i niespotykany, że wszyscy zgromadzeni zamarli z zachwytu, a sam władca kazał dziewczynce podejść bliżej.
- Czy jesteś czarodziejką? - zapytał. Kiedy dziewczynka skinęła przecząco głową, przez okno wleciał jeszcze jeden motyl, największy, szafirowo-złoty. Usiadł on na ramieniu władcy i długo szeptał mu coś na ucho. Była to historia Mitsuko, która kochała swojego starego ojca, opiekunki motyli i kwiatów.
Ten słuchał bardzo uważnie i raz po raz kiwał głową z uznaniem.
Wreszcie, rozległy się ponownie dźwięki srebrnych i miedzianych gongów, i władca ogłosił swój werdykt:- Pierwszą nagrodę za najpiękniejszy wachlarz otrzymuje mała Mitsuko. Jej czcigodnemu ojcu zaś nadajemy tytuł Nadwornego Artysty.Pod opieką dworskich lekarzy wzrok mistrza się poprawił i przez wiele lat zachwycał on jeszcze świat pięknymi i misternymi haftami.Skąd znam historię Mitsuko, córki hafciarza? Być może opowiedziały ją japońskim dzieciom motyle? A może wyćwierkały ptaszki? Nie do końca wiadomo...Dość, że rozeszła się po całym szerokim świecie. A teraz znacie ją i wy.
Opracowanie własne na podstawie baśni "Wachlarz" Marii Kruger ze zbiorku "Dar Rzeki Fly"
bottom of page